Wywiad. Robert Kowalik o rundzie jesiennej
ROBERT KOWALIK O RUNDZIE JESIENNEJ
Nie odbyły się zaplanowane na weekend zaległe mecze czwartej kolejki A-Klasy. Możemy więc uznać, że rywalizacja w rundzie jesiennej została oficjalnie zakończona. A więc nadszedł czas wszelkich podsumowań. Zanim przedstawimy Wam wszystkie statystyki jakie udało nam się zebrać polecamy wywiad z kapitanem zespołu Przemszy Robertem Kowalikiem, który jest zarazem częściowym podsumowaniem rundy jesiennej w jego opinii...
REDAKCJA: To była bardzo dobra runda w ocenie naszego Zarządu. A jak Ty ją ocenisz tak od wewnątrz drużyny, jako jej kapitan i wieloletni zawodnik?
ROBERT KOWALIK: Witam serdecznie wszystkich sympatyków Przemszy Okradzionow. Zakończyliśmy rundę jesienną jako lider A-Klasy i to pierwszy taki wynik w historii „Oklahomy” w rozgrywkach Serie A, więc należą się ogromne brawa i gratulacje dla zawodników, trenerów, całego zarządu i kibiców, którzy zawsze nas wspierają za osiągnięty wynik. Rundę oceniam bardzo dobrze mimo, że nie była tak rewelacyjna jak poprzednia, gdzie nie zaznaliśmy smaku porażki i zremisowalismy dwa mecze. Sądzę, że teraz na Przemszę każdy przyjeżdzał podwójnie zmobilizowany. Po pierwsze, że przez wiekszą część sezonu byliśmy liderem, a po drugie, że od dawna nikt nas nie pokonał. Bilans rundy wiosennej i obecnej to 21 wygranych, 3 remisy i 2 porażki.
REDAKCJA: Jeśli dobrze liczę, to jest to Twój czternasty rok w Przemszy, zapytam więc śmiało: Czy po osiągnięciu tego historycznego wyniku uważasz, że obecny zespół jest najlepszym ze wszystkich w ostatnich czternastu latach?
ROBERT KOWALIK: Dopiero czternasty!?(śmiech) To wciąż do pełnoletności daleko. Czy najlepszym ze wszystkich? Chyba tak, napewno najlepszy jeśli chodzi o pozycję lidera na jesień bo wcześniej taka sztuka się nam nigdy nie udała. Mamy zespól połączony z doświadczenia i młodzieży ale młodzieży, która naprawdę daje jakość i poziom sportowy dzięki któremu jesteśmy na miejscu w którym jesteśmy. W zespole panuje wyśmienita rodzinna atmosfera, zresztą od zawsze odkąd tutaj gram atmosfera w tym zespole sprawiała, że aż się chce po ciężkim dniu przyjechać na trening, pobiegać, pośmiać się i pożartować w tej wspaniałej grupie chłopaków.
REDAKCJA: Które spotkanie uważasz za najlepsze w naszym wykonaniu w zakończonej rundzie i dlaczego?
ROBERT KOWALIK: Patrząc na całą rundę uważam, że najlepszy był derbowy mecz z RKS w drugiej kolejce. Po pierwsze ze wzgędu na to, że to derby Dąbrowy Górniczej. Po drugie, że w RKSie gra wielu kolegów i przyjaciół z boiska, którzy reprezentowali wcześniej barwy Przemszy, a to zawsze dodatkowa przyjemność móc się spotkać i rywalizować ze sobą na zielonej murawie. Po trzecie, było to wygrane spotkanie, a chcieliśmy się zrewanżować za poprzedni sezon. Po czwarte, że pod nieobecność trenera mogłem „poprowadzić” tą drużynę i zagrać zmieniając Karola Recha po nieszczęśliwej kontuzji na początku spotkania, a to dodatkowa przyjemność i satysfakcja móc wystąpić w takim meczu i to jeszcze wygranym.
REDAKCJA: Trafiły nam się także potknięcia, czym one były spowodowane?
ROBERT KOWALIK: Wiadomo, że w piłce nożnej nie da się wszystkiego wygrać. Suma szczęscia równa się zawsze "zero". Czasami decyduje dyspozycja dnia, czasem to przeciewnik zagra lepiej, najważniejsze aby tych punktów stracić jak najmniej i na koniec sezonu zająć najlepszą pozycję, a my to uczyniliśmy.
REDAKCJA: Po rundzie jesiennej najgroźniejszymi rywalami do awansu według tabeli, wydają się być Górnik Sosnowiec i RKS Zagłębie. Myślisz, że te zespoły będą walczyły do końca o promocję czy też włączy się ktoś jeszcze?
ROBERT KOWALIK: Tak, w tym sezonie górna część tabeli jest bardzo ciasna, a to tylko świadczy o bardzo dobrym poziomie sosnowieckiej A-Klasy. Górnik i RKS zawsze utrzymują się w górnej części tabeli potwierdzając to bardzo dobrą dyspozycją na meczach i napewno będą walczyły o "TOP 3" na koniec sezonu. Nie zapominajmy u Unii Zabkowice, beniaminku, który ma jeszcze jeden mecz zaległy i młodej drużynie z Grodźca, która naprawdę gra bardzo fajnie w piłkę.
REDAKCJA: Na półmetku rywalizacji w pierwszej "czwórce" są aż trzy zespoły z Dąbrowy Górniczej, a to dodaje jedynie dodatkowego smaczku w bezpośrednich pojedynkach derbowych. Na takie mecze chyba czeka się cały sezon?
ROBERT KOWALIK: Wiadomo, derby jak to derby... rządzą się swoimi prawami i to powiedzenie się nigdy nie zmieni i zawsze się sprawdza. To jest zawsze dodatkowy bodziec, który pozytywnie i mobilizująco wpływa na zawodników i pozwala aby te spotkania zawsze stały na najwyższym sportowym poziomie.
REDAKCJA: Pamiętam sezony, gdy w takich derbach Przemsza zażarcie rywalizowała z Tęczą Błędów, tam prawie "szło na noże". Pamiętasz jeszcze te czasy?
ROBERT KOWALIK: Pamiętam, pamiętam... Takie spotkania to przede wszystkim chęć udowodnienia i pokazania kto „rządzi” w miescie, więc zaangażowanie, walka o każdy centymetr boiska i "uprzejmności" boiskowe to dodatkowe smaczki takiej rywalizacji.
REDAKCJA: Wróćmy jeszcze do zespołu. Młodsi koledzy z drużyny pieszczotliwie nazywają Cię "Dinozaurem", a Ty jak na złość swoją formą udowadniasz im, że wiek to tylko liczba. Masz już jakieś plany na zakończenie kariery czy będziesz cieszył oczy kibiców swoją grą dopóki zdrowie pozwoli?
ROBERT KOWALIK: Jakiej kariery?! (śmiech) to tylko przygoda z piłką! Nigdzie się nie wybieram chyba, że na kolejny trening (śmiech). Doszły do mnie takie słuchy ale to tylko dlatego, że gram w Przemszy tyle co niektórzy zawodnicy mają lat (śmiech). „Gary” czy „Pysiu” mogliby spokojnie mówić do mnie tato (śmiech) To fakt, wiek i waga to tylko liczby, a mi one w niczym nie przeszkadzają. Zawsze daję z siebie dwieście procent i nie ważne czy to jest mecz czy trening, czy heksagon trzeba zapier... (śmiech). Może dlatego, że jestem ulepiony ze starej gliny, a kiedyś podejście do pasji, którą się kocha, do treningu na który się jezdziło autobusami i mecz na który się czekało cały tydzień po zakończeniu poprzedniego było trochę inne. Patrząc na rundę nie zagrałem tylko w dwóch meczach, akurat dwóch przegranych (śmiech), a w większości wyszedłem od pierwszej minuty, a to dodatkowa nagroda za ciężką pracę na treningach i motywacja do dalszej pracy. Naprawdę przyjechać na trening i mecz, moc porywalizować z tymi młodymi chłopakami jak równy z równym to sama przyjemność, nawet mając te lat paredziesiąt i kilogramów za dużo (śmiech), a sprzedać jeszcze kilka „wajch” lojtkom to już wisienka na torcie Dinozaura (śmiech).
REDAKCJA: Celem na sezon jest awans. Myślisz, że swoją postawą w rundzie jesiennej nasza drużyna pokazała, że zasługuje na promocję do wyższej ligi?
ROBERT KOWALIK: Dopiero jesteśmy w połowie drogi jaką sobie gdzieś tam wcześniej założyliśmy. Mieć jakiś cel to jedno, a wykonać to co sobie wcześniej założyliśmy to drugie i nie do końca takie proste. Jesteśmy, gdzie jesteśmy, udało się ciężką pracą wywalczyć pozycję lidera. Teraz mamy przerwę i zasłużony odpoczynek ale od stycznia wracamy do treningów i solidnej pracy nad przygotowaniami do rundy rewanżowej aby móc utrzymać pozycję na którą tak ciężko pracowaliśmy. Tak jak już mówiłem, nie da się wszystkiego wygrać, trzeba jak najmniej stracić. Może się udać, a wcale też nie musi. My pokornie pracujemy i robimy swoje, a jeżeli się uda wywalczyć awans będzie to mega sprawa na którą zasługują Ci chłopacy i kibice Oklahomy. Życzę tego z całego serca sobie i wszystkim związanym z Przemszą Okradzionów!
Komentarze